Zakupiłem sobie w kiosku kryminał autorstwa M. C. Beaton pt. „Hamish Macbeth i śmierć scenarzysty” (tak nudny, że nawet chęć dowiedzenia się, kto zabił, nie skłoniła mnie do przeczytania całości) i zafrapowała mnie informacja na stronie redakcyjnej, z której wynikało, że tłumaczka, Joanna Żywina, pracowała nie na zlecenie wydawnictwa, tylko biura tłumaczeń. Dotąd żyłem w przekonaniu, że literatura jest tą dziedziną tłumaczeń, która wybroniła się przed obecnością niewykonującego żadnej pracy pośrednika. Do mnie zgłaszały się tylko wydawnictwa i trudno mi było sobie wyobrazić, że z tych nędznych stawek, jakie oferują, można wykroić jeszcze prowizję dla pasożyta. Chyba że to rozwiązanie dla stachanowców, którzy zwiększyli swoje tempo z dwunastu do osiemnastu arkuszy miesięcznie (pozostając nadal w przekonaniu, że to, czym się zajmują, jest przekładaniem literatury), by wyjść na swoje, bo że można się cenić, nie mieści im się w głowie.
Zaciekawiony, poszukałem w sieci, czy jakieś biuro oferuje tłumaczenia literatury szwedzkiej, a co za tym idzie, czy potencjalnie mogę od takowego dostać propozycję przełożenia książki. I znalazłem. Profesjonalistów pierwszej wody.
Tłumaczenia literackie to specyficzne tłumaczenia wymagające od tłumacza (…) umiejętności poetyckich przekładów (…)
Bo w każdej powieści znajdzie się jakiś wiersz?
Tłumaczenia literackie to nie tylko literatura piękna ale także popularno - naukowa, przewodniki, informatory biznesowe i inne mniejsze publikacje.
Akcja informatorów biznesowych zwykle trzyma czytelnika w napięciu do ostatniej strony.
Naszą główną specjalnością jest tłumaczenie nie tylko literatury pięknej, ale również tekstów mniej literackich takich jak przewodniki (…)
Aha. Czyli jednak przewodniki nie są całkiem literackie.
(…) tłumaczenie wszelkiego rodzaju pism i artykułów, które będą publikowane w prasie lub telewizji.
Znaczy się w telegazecie?
Każde tłumaczenie literackie na język angielski wykonywane jest przez native speakera a więc tłumacza na stałe zamieszkującego dany obszar językowy.
Jak się Jaś Kowalski przeprowadzi na dany obszar językowy, to będzie native.
Myślałem, że to cały wstęp, i pod nagłówkiem „Wybierz tłumacza z listy poniżej” kliknąłem na Tłumacz literacki języka szwedzkiego, przekonany, że dwójka w nawiasie oznacza liczbę tłumaczy współpracujących z tym wspaniałym biurem i poznam ich nazwiska. Ale natrafiłem na dalsze ogólne wywody:
Tłumaczenie literackie to tłumaczenie utworów literackich (powieści, opowiadań, powieści, nowel, sztuk teatralnych, wierszy, beletrystyki, itp.), literatury pięknej, poradników, książek kucharskich (…)
Powieść i powieść to dwie różne rzeczy, przy czym obie nie są beletrystyką, utwory literackie to literatura brzydka, nie piękna, a okoliczność, że żadna książka kucharska nie dostała jeszcze Nobla, zakrawa na skandal.
Poezja jest często uznawana za najtrudniejszy do tłumaczenia typ tekstu ze względu na trudność w interpretowaniu zarówno formy jak i treści w języku docelowym (szwedzkim). Tłumacz literacki musi przede wszystkim posiadać dobry warsztat w języku ojczystym (polskim).
W przeciwieństwie do biura Proximuss, które nie musi posiadać dobrego warsztatu w języku polskim. Kiedy tłumacz z warsztatem w języku polskim bierze się za przekład wiersza na język docelowy (szwedzki), forma z treścią spadają mu z nieba i potem biedak męczy się z interpretacją.
W trakcie pracy, nasze biuro stosuje autorski program zarządzania tłumaczeniem literackim polegający na podwójnym tłumaczeniu tekstu.
Naprawdę nie wiem, co sobie myślałem, przekładając książki bez autorskiego programu zarządzania tłumaczeniem literackim.
Oznacza to, że kiedy tłumaczy [kto? – przyp. mój] dany tekst przeznaczony do publikacji z języka polskiego na język szwedzki w pierwszym etapie tłumaczenie wykonuje polski tłumacz, najlepiej znający kontekst pierwotny. W drugim etapie tłumaczenie wykonuje native speaker języka szwedzkiego - tj. tłumacz najlepiej znający kontekst docelowy.
Ten tłumacz od kontekstu docelowego wykonuje własne tłumaczenie z pomocą pierwszego czy redaguje to pierwsze? Jeśli wykonuje własne, czy nie prościej byłoby, żeby tłumaczył od początku, konsultując się ze znawcą kontekstu pierwotnego? A jeśli redaguje, to gdzie tu tłumaczenie? Dobrze, że ci państwo nie prowadzą szpitala, strach pomyśleć, jak mogliby usprawnić operacje.
Jeżeli w dalszym ciągu jesteście zainteresowani zleceniem profesjonalnego przekładu na język szwedzki (lub z języka szwedzkiego na język polski) (…)
Już nie jesteśmy.
Okazało się jednak, że nie miałem racji, zakładając, że biuro tłumaczeń musi wykroić swoją prowizję z niskiej wydawniczej stawki. Proximuss za powyższe profesjonalne tłumaczenie literackie woła od 70 do 150 zł za stronę 1600 znaków, co daje od 1750 do 3750 zł za arkusz. Przypomnę, że koledzy stachanowcy uznają stawkę 500 zł od arkusza za bardzo przyzwoitą.