Po moim wpisie na temat przypadłości stolicus adhesio podex, dokuczającej pani Kierzkowskiej, zostałem przez tłumaczkę Annę Piątkowską pouczony na Branżowym Forum Tłumaczy, że krytykę wyrażam niewłaściwy stylem, gdyż powinienem pisać tak:
Pani prezes, zamiast znaleźć sposób osiągnięcia celu, ogranicza swoje działania do automatycznego powtarzania tego, co wcześniej nie dawało żadnych efektów. Niestety, automatyzm nie jest cechą pożądaną u człowieka myślącego, który szuka rozwiązań zamiast latami walić głową w mur, w dodatku w tym samym miejscu.
Po opanowaniu ziewnięcia muszę przyznać Piątkowskiej rację, do Kierzkowskiej ten drętwy styl może trafić, bo sama posługuje się jeszcze gorszym. Niemniej jednak dbałość Piątkowskiej o to, by pani prezes nie urazić, mogłaby okazać się niewystarczająca, ludzie wielcy, a Danuta Kierzkowska niewątpliwie wielką jest, bywają przeczuleni na swoim punkcie. Na przyszłość będę więc pisał tak:
Pani Prezes, będąc wybitną tłumaczką, chyba nie dopilnowała, że sprawa stawek dla tłumaczy przysięgłych nie została od blisko ośmiu lat ruszona z miejsca. Nie mamy pretensji do Pani Prezes wybitnej tłumaczki, zresztą jakie my maluczcy, moglibyśmy mieć pretensje do Pani Prezes, która założyła tak Wspaniałą Organizację i przewodzi jej ponad dwie dekady, a mamy nadzieję, że przewodzić dalej będzie, ale któryś z podwładnych pewnie zawalił i trzeba go przywołać do porządku, żeby nie walił głową swoją inteligentną w mur, tylko nową strategię opracował, na co wybitnej Pani Prezes z pewną taką nieśmiałością zwracamy uwagę, chociażby z tego względu, że składka, którą z radością płacimy na TEPIS, jest realnie wyższa, bo my zarabiamy coraz mniej i niedługo nie będzie nas stać, żeby utrzymywać tą Wspaniałą Organizację, jaką jest TEPIS, niech żyje po wsze czasy i Pani Prezes razem z nim.
Powodem, dla którego nie wolno mi wyrażać dosadnie krytyki, jest – zdaniem Piątkowskiej – okoliczność, żem „pisarzem, tłumaczem literackim i przysięgłym”. Tak sobie ze zdumieniem popatrzyłem, jaką to szychą nie wiadomo kiedy się stałem, i zacząłem się zastanawiać, czego to jeszcze mi nie wolno. Może po dupie podrapać się nie wypada, bo jak to tak, żeby ręka, którą zdania powieści pisałem, mistrzów przekładałem, pieczątkę na dokumencie urzędowym przystawiam, miała styczność z tak nieszlachetną częścią ciała. Albo nie daj Boże żeby się jakaś „cholera” albo co gorsza „kurwa” wymsknęła, bo jak tu mięsem rzucać, kiedy taka Piątkowska uważa, że ty się człowieku na pomnik powinieneś szykować. A potem sobie pomyślałem, jak to dobrze, że nie grozi mi zostanie papieżem, bo temu to pewnie nawet stolec niezręcznie oddawać. No bo jak to tak, żeby namiestnik Pana Boga na ziemi zwyczajnie s r y w a ł?
Dalej od Piątkowskiej poszła Marta Potiuk, która w imieniu Kierzkowskiej zagroziła mi pozwem o ochronę dóbr osobistych. Myślałem, że za tabliczki klinowe (choć przecież podkreślają tylko staż i doświadczenie wybitnej tłumaczki Kierzkowskiej), ale nie, okazuje się, że zszargałem opinię pani prezes, porównując ją do Putina. Tymczasem szargać nie wolno, bo „skoro pani prezes jest już od iks lat na to stanowisko wybierana, jak przypuszczam, demokratycznie, to nie da się zaprzeczyć, że cieszy się w zawodowym środowisku, a przynajmniej w tej jego części, która na nią głosuje, dobrą opinią”. Pomijając kwestię, że niekoniecznie trzeba zgadzać się z podziwiającymi szaty cesarza, to przecież Władimir Putin też jest na swoje stanowisko wybierany demokratycznie, więc niby dlaczego porównanie miałoby jej uwłaczać? Czy demokracja w Rosji jest gorsza od tej TEPIS-owskiej? Ja bym się tam upierał, że nawet lepsza, bo Putin ma nad sobą konstytucję, której nie waży się wprost łamać, a która przewiduje ograniczenie liczby kadencji na danym stanowisku. To takie rozwiązanie zapobiegające między innymi klientelizmowi. Nie chcę oczywiście twierdzić, że w TEPIS-ie jakikolwiek klientelizm albo nepotyzm występuje. To na przykład, że właściciel wydawnictwa Translegis, które wydaje publikacje TEPIS-u, nazywa się Maciej Kierzkowski, jest zapewne tylko przypadkową zbieżnością nazwisk. Pani prezes Kierzkowska wygrywa regularnie co trzy lata wybory i pełni funkcję prezesa ósmą kadencję, bo jest zwyczajnie najlepsza. Żeby jednak była pewność, że wybory wygra najlepszy, statut TEPIS-u daje prawo do kandydowania na prezesa wyłącznie członkom władz TEPIS-u. Czy któryś z nich odważył się wystąpić przeciwko pani prezes, ryzykując, że jak nie wygra, to może polecieć ze swojego stołka, nie wiadomo, bo sprawozdań z wyborów na stronie TEPIS-u nie sposób znaleźć. Ale może ja źle szukam, więc jeśli ktoś znalazł, to proszę o wskazanie, bo bardzo jestem ciekaw, ilu pani prezes miewa kontrkandydatów, czy w ogóle miewa (ze statutu wynika, że wcale nie musi) i jaki procent głosów dostaje czy też jest wybierana przez aklamację. Bo na razie wygląda na to, że nawet w betonowym PZPN-ie była większa demokracja, mógł przyjść człowiek z zewnątrz i wygrać, tymczasem Kierzkowska najwyraźniej ma szanse, by tkwić na swoim stołku aż do śmierci. A nawet dłużej, jak pewien buddyjski lama, który po zgonie jeszcze trzy dni siedział wyprostowany i medytował, a dopiero potem się przewrócił.
Ale, zgodnie z tytułem wpisu, posypuję głowę popiołem, przepraszam i obiecuję więcej pani Kierzkowskiej do Putina nie porównywać. Będę ją porównywał do Wałęsy. Chociaż może nie, bo odczyta to jako aluzję, że z polszczyzną jest na bakier, i też mnie pozwie. W takim razie do Jana Pawła II. Kurczę, też nie bardzo. Niby autorytet niekwestionowany, ale przecież żadnych dywizji nie miał, a Kierzkowska ma legion członków TEPIS-u, z którymi dzielnie szturmuje twierdzę Ministerstwa Sprawiedliwości. To może do Napoleona? Pozew jak w banku, bo to zwykły cienias, który dał się zesłać na Świętą Helenę, a żelaznej pani Kierzkowskiej żadne Waterloo nie jest w stanie złamać. Wiem! Pani Kierzkowska jest tak wyjątkowa, że z nikim da się jej porównać, każde porównanie będzie jej uwłaczało.
Idźmy dalej. Nie tylko porównałem prezes Kierzkowską do Putina, ale zrobiłem to „z użyciem metafory z dość bezpośrednią aluzją do pewnej części ciała”. Nie mam wprawdzie bladego pojęcia, o jaką metaforę, aluzję i część ciała Marcie Potiuk chodzi, ale w celi będę miał pewnie sporo czasu, żeby to rozgryźć. Pisałem o dwóch częściach ciała, głowie i pośladkach. Określenia „pewna część ciała” do głowy raczej się nie stosuje, zwykle mówca ma na myśli dolne partie. Czyli pewnie podpadłem, pisząc, że „u nas mistrzów takiego ułożenia półdupków, by przyssać się do stołka na amen, multum”. Proszę, Wysoki Sądzie, o zwrócenie uwagi, że słowo „mistrz” ma niezwykle pozytywne konotacje i złagodzenie wyroku. Ale teraz nie wiem. Czy pani Kierzkowska siedzi inną częścią ciała niż zwykli śmiertelnicy? W związku z tym, kiedy zarzuca się jej zespolenie ze stołkiem, nie wolno robić metaforycznych aluzji, że posiada pośladki? Bo to przywódca duchowy polskich tłumaczy przysięgłych, a przywódcy duchowi nie srywają? W porządku, kajam się, odszczekuję, że prezes Kierzkowska przyssała się w wyniku prymitywnych procesów fizycznych, prezes Kierzkowska przyssała się duchowo, siłą swojej woli.
A żeby w pełni okazać swoją skruchę, chcę podpowiedzieć akolitom pani prezes, że zamiast mordować się z procesem o naruszenie dóbr osobistych, lepiej zawiadomić prokuraturę o obrazie uczuć religijnych. Skoro prezes od iks lat wygrywa wybory, choć jest kompletnie nieudolna, oznacza to, że jest przedmiotem kultu i ślepej wiary, więc pod ten paragraf to podpada, a że chętnie z niego w Polsce skazują, to i szanse na wygraną większe.